Z rodzynkami albo bez – przepis na świąteczny film

Świąteczny książę, świąteczny rycerz, świąteczny spadek, świąteczne życzenie (i to w dodatku Kopciuszka!), świąteczna kronika,  świąteczne metamorfozy z panem gwiazdką, cztery gwiazdki, gwiazdka uratowana przez Artura, święta jak malowane, święta nie na bogato, upalne święta, kosmiczne święta, święta, których przez Grincha nie będzie… Choć śniegu w ostatnich latach jest jak na lekarstwo, to co roku w zimowym okresie zasypują nas filmowe premiery, których fabuła jest akurat na tyle skomplikowana by bez problemu nadążać za zdarzeniami przy lepieniu pierogów i dekorowaniu pierniczków. Od pierwszego grudnia filmy świąteczne szturmem biorą platformy streamingowe, serwując nam zbijającą z nóg dawkę bożonarodzeniowej magii. 

Przepis na udany świąteczny film pozostaje ten sam, odmierzony na oko, niezastąpiony niczym babciny sernik, bo zawsze się udaje - w formie zwanej Świętami Bożego Narodzenia przez około półtorej godziny na ekranie wypieka się masa złożona z choinek, kilometrów świetlnych girland, śniegu, swetrów w renifery, kolorowych paczuszek prezentów, zbiegów okoliczności i niefortunnych zdarzeń. Oczywiście, podobnie jak w przypadku sernika po wyłączeniu piekarnika, przed finałową degustacją czekamy na punkt kulminacyjny: opadnie czy nie opadnie? Wybierze wigilię w biurze i awans czy chatkę w środku lasu z ukochaną osobą? Na koniec nasz filmowy wypiek należy udekorować:  posypka z dziecięcego chóru śpiewającego kolędy zmieszanego z uściskami padających sobie w objęcia bohaterów, a jeśli w dodatku  pod choinką znajdą szczeniaka golden retrievera to kruszeją nawet najtwardsze serca, z ekranu telewizora ściekają łzy wzruszenia, a my nim skończą się napisy końcowe składamy deklaracje bycia lepszym człowiekiem. Z zewnątrz ciasto pod tytułem To właśnie miłość czy Holiday jest estetyczne, pełne ładnych ludzi, przytulnych pokojów, w środku rozpływa się w ustach, wprawiając w błogie przekonanie, że ludzie są dobrzy, a świat pełen magii. Na ekranie króluje miłość, przebaczenie i rozczulające dialogi, a doświadczenie seansu jest wręcz nadziejogenne. 

Każdy z nas co roku smakuje w Święta Bożego Narodzenia przynajmniej jeden taki film, który cieszy i włącza w nas trybik świątecznej atmosfery. Niektórzy oglądają go nim jeszcze w radio na dobre rozgości się Last Christmas, inni dopiero w Święta jak kolejną część corocznego rytuału, tego samego do którego należy ubieranie choinki, wypatrywanie pierwszej gwiazdki, kolacja wigilijna czy śpiewanie kolęd. 

Film świąteczny - trudno uznać to zjawisko za filmowy gatunek, bo jego przedstawicieli poza dzwoneczkami w soundtracku różni niemal wszystko - to komedie, filmy fantasy, sensacyjne, kino Nowej Przygody czy horrory. Zazwyczaj ich akcja  toczy się w okresie świątecznym, lecz przykład klasyka z 1944, musicalu Spotkajmy się w St Louis sugeruje, że wystarczy by choć część najbardziej pamiętnych scen miała miejsce w Boże Narodzenie, czerpiąc pełnymi garściami z atmosfery i ikonografii kojarzącymi się z tym okresem. Filmy świąteczne są więc przepełnione radością, miłością i nostalgią, śnieżnobiałym uśmiechem rodem z reklam i dialogami słodkimi niczym cukier puder. Ale poza ciepłymi, uroczymi opowiastkami, kinematografia odnajduje w aurze świąt o wiele więcej - samotność, cynizm, materializm, dysfunkcyjność rodziny czy społeczne nierówności. Wszak już w 1901 roku powstała pierwsza zaledwie trzyminutowe adaptacja Opowieści wigilijnej Dickensa - dzieła na którego schemacie oparte były liczne świąteczne klasyki. Wszyscy znamy opowiadanie o głębokiej przemianie w wigilijną noc zgorzkniałego, skąpego samotnika Ebenezera Scrooge’a, pod wpływem wizyt duchów Minionych, Obecnych i Przyszłych Świąt Bożego Narodzenia. 

Najwspanialsze świąteczne filmy opierają się na dickensowskim modelu wewnętrzej metamorfozy prowadzącej do odkupienia. W zgniły świat zysku i egoizmu ingerują siły nadprzyrodzone, łącząc duchową trandscendencje z moralną odnową. Boże Narodzenie okazuje się czasem niesamowitości, wymykającym się rozumowemu poznaniu, w którym wszystko może się zdażyć. Na dickensowskim schemacie oparty jest jeden z najpięknnieszych filmów świątecznych wszechczasów - chwytające za serce, czerpiące z mrocznych, ponurych odmętów Opowieści wigilijnej dzieło To wspaniałe życie Franka Capry. George Bailey - bohater tego klasycznego utworu, odgrywany przez nieco zapomnianego z powodu przerwy spowodowanej służbą wojskową Jimmy'ego Stewarta,  czuje się niepotrzebny i przegrany, dlatego postanawia popełnić samobójstwo w wigilijną noc. Od śmierci ratuje go anioł stróż, który pokazuje mu alternatywną wersję rzeczywistości, w której mężczyzna nigdy się nie urodził. Widząc, jak jego wrażliwość, szczodrość i poświęcenie  wpłynęły na losy bliskich mu osób, bohater znów odnajduje sens życia i przepełniony wdzięcznością za wspaniałe życie jakie przyszło mu wieść, pędzi do domu by z rodziną, sąsiadami i przyjaciółmi celebrować ten wyjątkowy czas. 

W innym klasyku, Cudzie na 34 Ulicy - postać Świętego Mikołaja, staje się symbolem duchowej wiary, elementem niezwykłym, spoza codziennego porządku, którego prawdziwość zostaje wystawiona na próbie w finałowym procesie sądowym. Podobnie w Elfie, jedynie wiara w Świętego Mikołaja jako uosobienie nadnaturalnego, obcego świata może przywrócić świątecznego ducha niezbędnego do kontynuowania gwiazdkowych tradycji i dziania się magii. Niczym w Piotrusiu Panie, gdzie klaskanie jako wyraz wiary we wróżki miało uratować Dzwoneczka, w filmie Jona Favreau zgromadzony w Central Parku tłum wyśpiewuje Santa Claus is coming to town by uratować święta. Aura niesamowitości otacza też Ekspres polarny, który pojawia się znikąd za oknem pewnego niedowierzającego w moc Świętego Mikołaja chłopca, by zabrać go aż na Biegun Północny. Magiczny pociąg przenoszący widzów wraz z bohaterem, magia, zaspy jedzenia i swetry Pani Weasley sprawiają, że z list filmów oglądanych w okresie świątecznym w domach wielu z nas nie znikają też adaptacje pierwszych lat szkolnej nauki młodego czarodzieja z błyskawicą na czole. Choć sceny poświęcone obchodom Bożego Narodzenia w Hogwarcie nie służą pchaniu akcji naprzód ani nie stanowią fabularnych momentów zwrotnych, należą do najmilszych i na pewno najbardziej magicznych wizji świątecznej celebracji, zwłaszcza gdy przy dźwiękach ścieżki dźwiękowej Johna Williamsa, na oczach zajadajacego się Fasolkami Wszystkich Smaków Rona, Harry przymierza swój pierwszy prezent świąteczny - pelerynę niewidkę. 

Element grozy wywołanej nieznanym, nawiedza świąteczne filmy spod znaku kina Nowej przygody czy horroru począwszy od zielonego potwora Grincha planującego zniszczyć innym obchody Bożego Narodzenia, poprzez Gremliny, w których nieprzestrzeganie zakazów dotyczących opieki nad słodkim puchatym stworkiem, kończy się okołoświątecznym kataklizmem i Krampusa Ducha Świąt, gdzie podarty z rozżalenia list do Świętego Mikołaja przez pewnego wrażliwego dwunastolatka sprowadza na świat Krampusa - demonicznego potwora rodem z osadzonych w folklorze baśni. A skończywszy na Koszmarnej opowieści wigilijnej, gdzie Krampus to obdarzone rogami monstrum polujące na ludzi oraz Annie i apokalipsie - o walce z zombie z bożonarodzeniową choinką w tle. Elementy gotyckie, magia, niesamowitość i wyobcowanie wrażliwych bohaterów to tematy szczególnie bliskie twórczości Tima Burtona, który często sięga po ikonografię i motywy charakterystyczne dla Świąt Bożego Narodzenia m.in. W Powrocie Batmana, Edwardzie Nożycorękim, a przede wszystkim w Miasteczku Halloween. Na tym co niewyjaśnione, na niepokoju i poczuciu wyobcowania związanymi z czasem rytualnego obrządku opiera się też pamiętna scena w Zabiciu świętego jelenia Lanthimosa, gdy podczas próby chóru w trakcie wykonywanie inspirowanej melodiami tradycyjnych pieśni z ukraińskiego folkloru Carols of the bells. córka głównego bohatera nagle traci władzę w nogach.  

Pojawienie się na wigilijnym stole filmowym Kevina samego w domu, Czterech gwiazdek, Holiday i To właśnie miłość (a potem wszystkich filmów opartych na formacie hitu Richarda Curtisa) wprowadziło zupełnie inny zakres tematów. Filmy skupiają się przede wszystkim na dysfunkcyjnych rodzinach lub na poszukiwaniu miłości. Święta stają się otoczką dla szczęśliwego zakończenia, w którym nie ma elementu przemiany ani rozwiania moralnych wątpliwości - postaci w gronie najbliższych celebrują doczesny wymiar świąt. Brak tu duchowych objawień i metafizycznych ingerencji. Zanika również zapamiętane z To wspaniałe życie, powszechne  i wspólnotowe świętowanie czasu Bożego Narodzenia z sąsiadami, przyjaciółmi, obcymi. Sceny, w których Ci, których dotąd łączyły niemożliwe do przekroczenia granice, jednoczą się w ten grudniowy czas zostają zastąpione przez kameralną, a w kontekście filmowej opowieści nieco egoistyczną wizję, gdy choinka i czerwone aksamity stają się synonimem spełnionych marzeń o odnalezieniu swojej drugiej połowki, o przywróceniu rodzinnej harmonii lub o pojednaniu pomimo przeciwności losu.    Indywidualne doświadczenie, brak jednoczącego społeczeństwo ducha świat wykorzystują slashery osadzone w śnieżnej, gwiazdkowej atmosferze - w filmach takich jak Czarne święta, Cicha noc, śmierci noc, Santa Claus pod białą brodą i czerwonym kubraczkiem kryją się psychopatyczni mordercy grasujący po okolicy w grudniowe wieczory, natomiast w Don’t open till Christmas - Londyńscy Święci Mikołajowie padają ofiarą mściwego zabójcy, z nożem działającego tylko jeden dzień w roku - w Wigilię. 

W najnowszych produkcjach takich jak Prezenty z nieba czy Upalne święta - w pewnym stopniu zanika nawet tradycyjna dla zjawiska ikonografia - samotne bohaterki wyjeżdżają w tropiki w okresie świątecznym, gdzie romans z pojawiającym się znikąd przystojniakiem już nie we flanelowej koszuli, a raczej z wyeksponowanym kaloryferem na brzuchu zastąpi im rodzinne spotkanie przy suto zastawionym stole - Świąteczna atmosfera ma więc w zasadzie zaakcentować rodzące się uczucie - magia świąt w tych przykładach polega na cudownym odnalezieniu miłości w innej kulturze i dekoracjach - wytwarzana jest jedynie przez parę zakochanych i promieniuje przede wszystkim na nich. 

Boże Narodzenie w kinematografii jest okolicznością, która może nadać znaczenia przeróżnym narracjom, wykorzystując bogate i bardzo intensywne spektrum emocji zaszczepionym widzom przez religię i kulturę, Święta jako czas rytuału, czas święta - rządzą się zasadami innymi niż prawo codzienności - w kinie wybrzmiewają jako czas cudów, czas miłości, czas przejmujących rozstań, czas powrotów. W filamch wojennym nadają patosu poświęceniu i bohaterstwu żołnierzy, podkreślają więzi i wspólnotowość doświadczeń. W dramatach, na przykład w Cichej nocy stają się efektownym pretekstem do ukazania całej palety odcieni społecznych brudów i absurdów, lub jak w Carol są motywem eksponującym odwrócenie zastałych schematów opowieści o miłości. Motywy świąteczne zawsze skojarzone są z bardzo wyrazistymi, pisanymi pogrubioną czcionką emocjami, często dość topornie obchodzą się z wrażliwością widzów, bez ogródek dobijając się wprost do serca publiczności. Z drugiej strony jak sugeruje sama nazwa zjawiska - mało kto sięga po te filmy w lipcu.  Są związane z końcoworocznym czasem wewnętrznej odnowy, tradycji, oglądane do ciasteczek albo barszczu w gronie rodzinnym, gdy niebo ziemi i niebu ziemia ślą życzenia, na świat rozlewa się pokój i blask, a w nas kwitnie wiara we wszelką niezwykłość i cuda jakie mogą się wydarzyć. 

Przeczytaj także:

Autor

Magister filmoznawstwa, podróżniczka, pasjonatka surfingu, niespokojny duch. Współpracuje ze Stowarzyszeniem FilmETER. W zeszłym roku oglądała filmy drogi i pędziła autostopem na Festiwal Filmowy do Cannes. Teraz śni o Australii, tęskni za Portugalią, a w smutnych pandemicznych bezkinowych czasach na pocieszenie ogląda głównie swoje ulubione filmy. W koło.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x