Wizja piekła i apokalipsy wg Donato Carrisiego w filmie „W labiryncie”

Donato Carrisi zapisał się w historii współczesnej włoskiej kultury jako autor wielu poczytnych kryminałów i reżyser dwóch adaptacji swoich dzieł. Szczególną sympatię zaskarbił sobie u Tony’ego Servillo, który wcielił się w główną rolę w obydwu filmach. Osobiście jestem wielkim fanem nowszego dzieła Carrisiego – W labiryncie, gatunkowego miszmaszu horroru, kryminału i sci-fi. Oprócz zawiłej intrygi i satysfakcjonującego rozwiązania zagadki, Włoch serwuje widzom autorską wizję quasi Boskiej komedii, miejsca przepełnionego odstręczającymi postaciami i poczuciem nieuchronnie zbliżającej się apokalipsy.

Bruno Genko, główny charakter, nie jest postacią dającą się polubić.

Krętacz, który pomimo otrzymania sowitego wynagrodzenia od rodziny porwanej, nie odnalazł miejsca jej katorg. Dopiero wizja zbliżającej się śmierci powoduje u niego spojrzenie wstecz na swoje życie i chęć swoistej pokuty. Powraca do śledztwa po odnalezieniu porwanej Samanthy Andretti w celu odnalezienia jej kidnapera. Detektyw nie przebiera w środkach, choć nie do końca legalnych – zmienia tożsamości, wykorzystuje zaprzyjaźnioną prostytutkę, włamuje się do domów. W międzyczasie profiler dr Green próbuje wejść w głąb umysłu poszkodowanej, by wyciągnąć informacje o miejscu, w którym była przetrzymywana, aczkolwiek tym wątkiem nie będę się zajmować. Skupię się na Genko-Dante i jego wędrówce w głąb piekła, zwieńczoną nieuchronną apokalipsą.

Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy w kontekście świata przedstawionego jest upał. Każda z postaci ma mokre włosy i ubranie, również na twarzach dostrzec można kropelki potu. To pierwszy, pozornie mało istotny, zwiastun zbliżającej się apokalipsy. Gorzej jest w połowie filmu, kiedy Genko dociera do domu rodzinnego porywacza – wtedy upał przeradza się w olbrzymi ogień trawiący dużą część miasta. Cała chata też płonie, detektyw w ostatniej chwili ucieka z pułapki i zbiera kluczową poszlakę – komiks o króliku. W celu zasięgnięcia opinii fachowca, Genko udaje się do apartamentu znawcy opowieści graficznych. Tam żywioł pozornie wydaje się poskromiony, kotary chronią mężczyzn przed żarzącym się na zewnątrz ogniem, a w środku komiksoznawca zdaje się mieć go pod kontrolą – świeczki oraz drink z absyntem. Znika on całkowicie, kiedy detektyw włamuje się do domu jednego z podejrzanych i orientuje się kto jest porywaczem – ogarnia go wtedy chłód.

Wynika z tego ciekawa relacja Genko z żywiołem ognia – zmienia się wraz z kluczowymi wydarzeniami w śledztwie.

Wraz z bliskim spotkaniem z porywaczem, płomienie piekielne chcą pochłonąć i detektywa. Wydaje się, że jedynym schronieniem przed niebezpieczeństwem jest pokój prostytutki. Pomimo otaczającej czerwieni, to strefa sacrum, gdzie Genko może wypocząć. Niestety zostaje ona naruszona przez porywacza.

Pomimo rozwiązania sprawy żywot Genko kończy się osobistą apokalipsą – umiera, nie mogąc uratować swojej znajomej, jednakże pomimo nieuniknionej wizji śmierci, nie można powiedzieć, że jego poświęcenie poszło na marne – uchronił Samanthę przed ponownym atakiem porywacza. Co ciekawe, wraz ze śmiercią detektywa, upały kończą się.

Pomimo rozwiązania sprawy żywot Genko kończy się osobistą apokalipsą – umiera, nie mogąc uratować swojej znajomej, jednakże pomimo nieuniknionej wizji śmierci, nie można powiedzieć, że jego poświęcenie poszło na marne – uchronił Samanthę przed ponownym atakiem porywacza. Co ciekawe, wraz ze śmiercią detektywa, upały kończą się.

Droga Genko kończąca się nieuchronną apokalipsą wiedzie przez trzy miejsca inspirowane Boską Komedią Dantego. Piekłem są miejsca powiązane z porywaczem, skażone jego obecnością. Przebywają w nich niepokojący ludzie – mężczyzna z tracheotomią i bliznami po pożarze, komiksoznawca bez oka, matka zastępcza o wyglądzie stereotypowej wiedźmy, pedofil leżący na szpitalnym łóżku pełnym robactwa, ogrodnik z wielką blizną na twarzy. Czyśćcem we W labiryncie jest Wydział ds. Osób Zaginionych, nazywany Otchłanią. Tak jak w biblii nieszczęśnicy są pomiędzy niebem a piekłem, tak i osoby ukryte za zdjęciami na szufladkach często znajdują się pomiędzy życiem z śmiercią, przetrzymywani przez kidnaperów.

Funkcję nieba pełnią natomiast dwa miejsca – mieszkanie prostytutki, bardziej „fizyczne” miejsce oraz to bardziej metaforyczne, którego Carrisi nam nie przedstawia – tam, gdzie Genko udaje się po śmierci.

W labiryncie to ciężki film.

Ponury, brutalny, przytłaczający negatywnymi wątkami. Kończy się happy endem, który nie pozwala nam w pełni odetchnąć, wcześniejsze zdarzenia zostawiają trwały ślad na widzu. Nie pomaga również opisana przeze mnie wizja piekła i apokalipsy, która w równym stopniu wpływa negatywnie na odbiorców. Mimo wszystko dzieło Carrisiego jest warte obejrzenia, jednakże warto się zrelaksować przed seansem, najlepiej drinkiem z absyntem. Rozluźnia i pozwala poczuć się jak sam Bruno Genko.

Autor

Pasjonat kina, szczególnie tego nie dla śmiertelników - awangardowego, eksperymentalnego oraz undergroundowego, ale i filmów grozy. Fanatyk Obywatela Kane'a. Poza kinematografią dużo gra w gry wideo i ogląda profesjonalnego darta (serio!).

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x