Bad trip z Gasparem Noe

Wydawać by się mogło, że temat narkotyków to bardzo wyświechtany motyw filmowy. Większość z nas zapewne widziało „Requiem dla snu" Aronofsky’ego, które zdecydowanie można nazwać udaną produkcją, aczkolwiek w mojej opinii bardzo bezpieczną. Powstała masa lekkich komedii, w których palenie marihuany było zabawnym przerywnikiem dla głównej linii fabularnej filmu. Kino traktujące o używkach oferuje nam jednak znacznie więcej i pozwala przenieść się w świat psychodelicznego transu. Część tych produkcji jest symbolem buntowniczej kultury. Inne zaś wzbudzały tak duże kontrowersje, że widzowie opuszczali sale kinowe w trakcie seansu. Takie filmy tworzy właśnie Gaspar Noe. Wizualna uczta i rave’owa muzyka mieszają się u niego z wariactwem, absurdalnością i brutalnością. Reżyser zaprasza nas do świata psychodelików, w którym o bad trip wcale nie tak trudno.

Twórczość Gaspara Noe przysparza wielu kontrowersji. Reżyser w liczbie osób opuszczających pokazy jego filmów rywalizować może jedynie z Larsem von Trierem, a brak żywej, negatywnej reakcji ze strony widzów uznaje za zły znak. W swojej twórczości Gaspar Noé od lat konsekwentnie dąży do jak najgłębszego, zmysłowego poruszenia widzów. Stosuje w tym celu cały wachlarz zabiegów, wśród których starannie dobrana muzyka zajmuje kluczowe miejsce. Największą fascynację stanowią dla niego stany graniczne, do jakich potrafią doprowadzić substancje psychoaktywne, alkohol lub ekstremalnie silne emocje. Bohaterowie jego filmów często i chętnie eksperymentują z używkami, a sceny narkotycznych tripów, totalnych odlotów i nagłych zjazdów wyznaczają rytm prawie wszystkich pełnometrażowych fabuł reżysera.

Moim pierwszym psychoaktywnym doświadczeniem z twórczością Noe było „Enter the Void" (2009). Uważałem wtedy, że film bardzo często popada w banał i jest nazbyt dosłowny.  Byłem jednak absolutnie zafascynowany kolorystyką rodem z animacji z aplikacji Windows Media Player. Walory artystyczne i wizualne w pełni zrekompensowały luki fabularne i niedociągnięcia scenariusza. Głównym bohaterem filmu jest Oscar, który z nieznanych widzowi przyczyn przeprowadza się do Tokio. Dowiadujemy się jednak bardzo szybko, że główny bohater lubi eksperymentować z narkotykami oraz je rozprowadzać. Mieszka w małym mieszkaniu ze swoją siostrą, z którą ciągle się kłóci. Razem z Oscarem dane będzie nam doświadczyć wieczoru, który będzie inny od pozostałych.

„Enter the Void" (2019)


Noe czerpie garściami z video artów i popu, co potęguje wrażenia wizualne w trakcie seansu. Mam wrażenie, że miraż kolorów  i ciężki klimat mogło udźwignąć tylko Tokio - pretendujące do największej aglomeracji świata (a przez wielu za taką właśnie uważane), gdzie trafiają, oprócz przedstawicieli licznych korporacji, tłumy wyrzutków z innych kontynentów. Zdjęcia w filmie sprawiają, że mimo metafizycznych doświadczeń, jakie są w nim ukazane, historia nie traci na autentyczności - można mieć wrażenie, że w trakcie oglądania jesteśmy pod wpływem substancji, o których opowiada.

Podobne odczucia wywołuje „Climax" (2018). Godzinami mógłbym oglądać sekwencje taneczne (nagrywane z góry) bohaterów z pierwszych minut filmu. Najkrócej opisałbym ten film słowami: danse macabre XXI wieku. Przyglądamy się grupce 20 tancerzy, którzy tuż po jednej z prób postanawiają się rozerwać, rozluźnić i oddać się niezobowiązującemu tańcowi z lekkim wspomaganiem alkoholu. Gdy jednak w pewnym momencie tancerze zaczynają zachowywać się nadzwyczaj dziwie i tracić nad sobą kontrolę, pojawia się podejrzenie, że ktoś dodał do ich drinków LSD.

„Climax" (2018)


Dostajemy serię długich ujęć, które fenomenalnie ukazują genialne układy i figury taneczne bohaterów. Kamera filmuje ich z różnych, bardzo niestandardowych ujęć i punktów widzenia. Raz stoi w miejscu, innym razem Noe stosuje powolne najazdy i odjazdy. Jeszcze innym razem śledzi poszczególnych tancerzy, poruszając za nimi obiektywem. Obraca kamerę do góry nogami. Ustawia ją nad głowami postaci. Przechodzi od jednej perspektywy do drugiej. Ruchome ujęcia przeplata statycznymi. To wszystko w połączeniu z muzyką klubową potęguje wrażenie bad tripu.

Może się Wam wydawać, że Noe tworzy sztukę dla sztuki i szuka tanich sensacji. Sam zapoznałem się z twórczością wielu reżyserów, którym została przypięta łatka prowokatorów. Noe jednak jest inny- jego filmy z dobitną wręcz realnością oddają losy bohaterów. Kino reżysera pozostaje mocnym i unikalnym doświadczeniem. I niemal zawsze wzbudza potężne kontrowersje. Bardzo polecam twórczość Noego. Mogę zagwarantować, że czeka Was jazda bez trzymanki- być może nawet bad trip? Oryginalność i wirtuozerski charakter dzieł Noego potrafią wbić w fotel, a to bardzo przyjemne uczucie. 

Przeczytaj także:

Autor

Korposzczur za dnia, a po godzinach fan wegetariańskiego jedzenia, lomografii, ukulele i literatury pięknej. Wylał morze łez na “Przełamując fale” Larsa von Triera. Z uśmiechem na ustach wspomina każdy z kilkudziesięciu seansów filmu “Shrek” i żywi ogromne przywiązanie emocjonalne do produkcji Pedro Almodóvara. Za najlepszy film uważa: “Fanny i Aleksander” Ingmara Bergmana oraz “Szatańskie tango” ​Béla Tarra.

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
0
Would love your thoughts, please comment.x